SIWA
Siwa była kiedyś piękna i silna. Ale to było dawno. Teraz była stara, przygłucha i niedowidząca. Dziadek nie brał jej do robót w polu. Czasem tylko zaprzęgał do lekkiej bryczki. Najczęściej jednak skubała trawę na małym pastwisku za stodołą. Kiedy do niej chodziliśmy, żeby poklepać jej stary grzbiet, rżała cichutko i potrząsała ciężkim, jasnym łbem.
Obok stajni była ścieżka. Ciągnęła się od łąk, przez całe podwórze i kończyła przed domem. Tą ścieżką przyszedł pewnego dnia mężczyzna z batem. Rozmawiał długo z dziadkiem i odszedł. Przy obiedzie dziadek był posępny. Babcia o nic nie pytała, ale on sam zaczął:
– Widzisz matka, jeszcze byśmy za nią trochę wzięli. Niewiele z niej pożytku.
Zamyślił się na chwilę i nagle wybuchnął:
– Tyle lat nam wiernie służyła! Oddam ją, a on będzie okładał ją batem! Niech zostanie z nami do końca. Nie sprzedam Siwej! Nie sprzedam.
*
W kilka lat później Siwa zdechła. Nie, nie zdechła. Dziadek nie lubił tego zwrotu. Mówił: "padła". Pochowaliśmy ją za stodołą. Na Jej pastwisku...
Judyta XVII Chomik (517)