NOCNY GOŚĆ
Była może północ. Nagle poczułem, że ktoś mnie delikatnie budzi. Nade mną stał jakiś chłopiec, którego duże oczy nieśmiało patrzyły na mnie.
- Czy możesz wstać na chwilę? - poprosił.
Odchyliłem kołdrę i usiadłem z podkurczonymi nogami. Głowa mi się kiwała, powieki ciążyły. Spojrzałem na niego jeszcze raz, nałożyłem papucie, zapiąłem piżamę i podniosłem się z łóżka czekając co dalej będzie.
- Chodź - wziął moją rękę i poprowadził do drzwi wyjściowych.
- Czekaj, przecież jest zimno, muszę się ubrać - powiedziałem. Popatrzył na mnie i puścił. Wskoczyłem w teksasy, golf i za chwilę byłem z powrotem. Nie było go. Zbiegłem na dół po schodach. Stał przy bramie i jakby cieszył się, że przyszedłem. Jego ręka, którą wyciągnął w moją stronę zdawała się mówić "No, chodź..."
Na dworze było mokro i chłodno. Włożyłem ręce w kieszenie, głowę wtuliłem między ramiona. Szliśmy chwilę w milczeniu. On tymi swoimi oczami pochłaniał każdy przedmiot: dom, latarnie, ulice, zaparkowany samochód.
- Słuchaj, opowiedz mi coś o was.
- Jak to o nas? - spytałem zdziwiony i bezczelnie ziewnąłem.
- No o ludziach, o Ziemi.
Zatkało mnie. Momentalnie odechciało mi się spać. Właściwie dlaczego tak idę z nim i nawet nie spytam kim on jest ?
- Czemu milczysz?
- Zastanawiam się nad tym kim jesteś, że pytasz o takie rzeczy? - odparłem szczerze. Podobał mi się ten subtelny chłopiec.
- Kim ja jestem? A czy to ważne? - zdziwił się.
- Czy Ja wiem? Nie, no właściwie nie - rzekłem nieco zbity z tropu.
- To opowiedz mi coś o was o Ziemi - ponowił prośbę.
Co z tym fantem zrobić?
Co mam powiedzieć? Coś o nas, dobre sobie. Jacy są ludzie...? Lepiej nie. Trzeba przekazać to, co jest najpiękniejsze. On z takim zachwytem patrzy na nasz świat... Nie wiem dlaczego przyszło mi do głowy, że jest nieziemskiego pochodzenia.
- Widzisz - zacząłem, wolno wymawiając słowa - Ziemia to jest taka błękitna planeta, na której żyjemy. Na Ziemi są lasy, pola pachnące zbożem i kołyszące się pod podmuchem wiatru, są morza piasków i wody. Nad brzegami o zachodzie, gdy słońce jest czerwone i jedną swą połówkę rozprasza w wodzie, fale liżą stopy wywołując przyjemny dreszczyk skóry i szumią tak kojąco...
- Czy w takim momencie czujesz się szczęśliwy? - przerwał i popatrzył na mnie uważnie.
- Chyba tak - odpowiedziałem po chwili, ciągle patrząc gdzieś daleko przed siebie.
- No a ludzie ?
- Ludzie? Ludzie to najdziwniejsze stworzenia jakie kiedykolwiek znałem. Ludzie tworzą po to żeby zabijać, marzą żeby żyć, kochają..
- Co to znaczy zabijać? Wszystko co mówiłeś dotychczas prawie rozumiałem, a to...
- Nieważne - powiedziałem szybko - to jest taka forma umierania...
Rozmowa urwała się. On nie rozglądał się już, a ja ukradkiem starałem się go obserwować. Widać było, że trawił to co usłyszał ode mnie. Po chwili westchnął cicho.
- Wołają mnie - powiedział ze smutkiem - muszę iść. Mówiłeś dziwne rzeczy. Dziękuję ci za wszystko.
Uścisnął nieśmiało moją dłoń i odszedł. Stanąłem patrząc, jak oddala się spokojnie. Potem zawróciłem i powlokłem się do domu.
Kris
członek KMA