GUDRUN
To wszystko jest takie dziwne. Czasem chcę coś napisać, powiedzieć. Komu? Nie wiem. Komuś.
Albo, lepiej, żeby to wszyscy wiedzieli, cały świat. Po prostu odczuwam potrzebę mówienia. Mówienia dużo. O sobie. O życiu i w ogóle o wszystkim.
W takich momentach żałuję, że moje życie jest takie szare. Czemu nie jestem sierotą albo czemu moi rodzice się nie rozwodzą!? Byłaby to już jakaś tragedia godna pióra. A tu nic tylko szkoła i dom, nic innego: szarość! I człowiek. Człowiek jak tysiące innych. Tysiące takich samych zagubionych w tłumie, który idzie monotonnie naprzód... aż do końca.
Chce mi się krzyczeć, lecz milczę. Chcę się miotać, lecz jestem spokojny. Łamigłówka, sprzeczność. Jestem osowiały, apatyczny. Zastanawiam się nad sensem życia. Ale właściwie nie wiem, o co mi chodzi. Chcę po prostu wyrwać się z tłumu, zwrócić na siebie uwagę. Chcę zabłysnąć kolorem w morzu szarości. Chcę rzucić gromami w świat!...
A potem wszystko cichnie. Wstydzę się siebie samego. Powoli dostrzegam nierealność moich problemów. Nawet uśmiecham się na wspomnienie mego ataku żalu do świata. Karcę sam siebie za takie medytacje, ale wiem, że znowu kiedyś wpadnę w taki sam stan.
I wtedy nie będę znów wiedział dokładnie, o co mi chodzi, lecz będę wygrażał światu, ...a potem upadnę, jak zbity pies.
Bo przecież sam nie zmienię świata.
SAM (członek KMA)