Edyta
Tego wieczoru wracałem późno z treningu, toteż szedłem szybkim krokiem. Ulica była słabo oświetlona, i sylwetki ludzi majaczyły jak złudne cienie w ponurym blasku latarni.
Edytę poznałem jednak od razu. Serce zabiło mi żywiej, gdy ją ujrzałem. Była śliczna. Promienie latarni igrały w jej złocistych włosach, a świeże tchnienie wiatru znad pobliskiej rzeczki przynosiło upajającą, cierpką woń wikliny.
Gdy tak stała, przypominała Wenus, wychodzącą z kąpieli.
Albo też... no... zapomniałem. W każdym razie - fajna babka.
Edyta chodziła ze mną do szkoły. Toteż kiedy przechodziła koło mnie, podłożyłem jej nogę.
Markiz i Kuba,
członkowie KMA