Mam 19 lat, uczę się w ZSZ dla pracujących w Kartuzach. Opisane poniżej wydarzenie jest autentyczne.
Rozmowa z maluchem
– Przyjdź do nas… Ale szybko, zaraz… Nie maisz pojęcia co mamy.
Stała przede mną Mariolka, siostra Zbyszka.
– No, co macie? – spytałem od niechcenia, bo cóż to za rozmowa z maluchem?
– Kotka. Znalazłam go dziś rano w ogródku. Pewnie długo nie jadł. Okropnie chudy! Chodź!
– Też! Ja kotów nie lubię…
– Ale to nie jest taki zwykły kotek. Zobaczysz jaki. Nazwałam go Miłek. Zbyszkowi też się podoba…
Wzięła mnie za rękę i ciągnęła do domu. Przyszło mi jednak do głowy, że może to naprawdę jakiś nadzwyczajny kot. Angorski, czy syjamski? Szedłem więc, niby to się ociągając, ale porządnie zaciekawiony. Weszliśmy do kuchni. Tam, koło pieca, w pudełku od butów, rezydował właśnie Miłek. – Przyszedłeś go obejrzeć? Warto, bracie powiadam ci… – w głosie Zbyszka był jakiś specjalny ton. Zbliżyłem się do pudełka. Na miękkim posłaniu leżał zwinięty w kłębek kociak. Okropny! Dziwnego koloru, ze śmiesznym kwadratowym łebkiem i ogromnymi jak na kota uszami. Już-już miałem się roześmiać, kiedy spojrzałem na Mariolę. Wpatrywała się w żółtobure stworzonko wzrokiem pełnym czułości.
– No powiedz, powiedz, prawda,. że śliczny?
Zbyszek podbiegł do mnie, jak to on – szybko i energicznie.
Cóżeś ty, bracie, tak zaniemówił? Pewnie z zachwytu – zapytał wesoło. – Nie widzisz, że ona czeka na pochwałę…
Mówiąc to dał mi przyjacielskiego kuksańca w bok. Kuksaniec ten znaczył z pewnością: – Nie wyśmiewaj się… W oczach Marioli Miłek jest naprawdę ładny… Z kolei ja też szturchnąłem Zbyszka na znak, że rozumiem. Powiedziałem: – Całkiem sobie niczego, ten wasz Miłek. A zobaczycie, jaki będzie kiedy go trochę odchuchacie!
W. Stefanowski
Kartuzy