To jakim trzeba być?
Dziś w naszej dyskusji o miłości – tylko jeden głos. Autor ma 17 lat i chodzi do X klasy L.O.
…daj spokój
Jurek wstał. Siedział z Bożeną na torach już przeszło godzinę. Kilkoma ruchami ręki przetarł spodnie na siedzeniu. Potem zatarł ręce i dmuchnął w nie. Wieczór był chłodny, bez gwiazd, a w dodatku wiał lekki wiatr. Podniósł kołnierz wiatrówki i spojrzał Bożenę. Przez cały czas oparłszy głowę na piąstkach przypatrywała mu się. Uśmiechnął się do niej. Wyciągając rękę powiedział:
– Chodź Żeniu, odprowadzę Cię.
– Dziękuję, sama też trafię.
– Czemu nie chcesz? – zapytał zdziwiony.
Bożena wstała. Złożyła chusteczkę, na której siedziała. Bawiąc się nią powiedziała mu, żeby poszedł sobie jak nie ma czasu.
– Nie musisz mnie wyganiać. Wkrótce się dość samotnie nachodzisz. Pójdę sam, ale nie wyganiaj mnie…
Bożena chwilę milczała, a potem rzekła patrząc mu w oczy:
– Wiesz co? Strasznie nudzisz.
Spuścił powieki. Mówił z zamkniętymi oczyma:
– Możesz tak samo dobrze to powiedzieć o sobie. Bo ja staram się urozmaicić nasz czas jak się tylko daje. Inne dziewczyny są jakieś inne.
– To leć do nich. Dajmy temu spokój i powiedz mi kiedy odjeżdżasz.
– W niedzielę.
Usłyszeli z dala przeraźliwy gwizd parowozu. Jurek pociągnął Bożenę za rękę i zeszli z toru. Przeskoczyli rów i stanęli na ściernisku.
„Wspomnienia mi tylko zostały z tych wakacji, które mijają. Spacery, pocałunki to będę wspominał” – myślał Jurek, przyrzekł sobie, że nikomu o tym nie opowie. „Cóż mi to da? Niech inni się tym chwalą. Opowiadają tylko ci, co nie mają innego tematu i mają kompleksy…”
Przetoczył się pociąg towarowy. Jurek popatrzył na Bożenę i wyciągnąwszy rękę starał się ją objąć; nagle zapragnął ją pocałować. Pochyliła się do przodu. Odgarnął jej włosy ręką. Jego rozpalone usta dotknęły jej szyi.
– Jurek – powiedziała czule – uspokój się! Jurek…
*
„Poderwał ją na sezon” – mówili koledzy, którzy go tu znali. Było jednak całkiem inaczej. Kochał się w niej. Spędzał cały czas wolny z nią. Czasami się kłócili, ale wiedział, że oczarowała go. Mówiła mu, że go, kocha, ale napastuje ją Andrzej. Radził jej dobrze, ale ona nie chciała mówić Andrzejowi o nim. – „Może się boi, że i on odejdzie, jak się o mnie dowie” – myślał.
*
Sobotę miał zajętą. Zbliżała się burza i musiał pomagać wujkowi w zwózce siana. Potem burza przeszła gdzieś bokiem. I było pewne, że pogoda będzie. Szukał jej, kiedy skończyli zwozić. Nie znalazł jej. Nie było jej bowiem ani w domu, ani u Haliny.
„Może w klubo-kawiarni” pomyślał i poszedł tam. Tam też jej nie było. Zapomniał o niej, gdy grał w brydża. Wracał przed ósmą. Specjalnie poszedł drogą a nie przez pola, żeby się z nią spotkać.
Stała na torach z jakimś bubkiem. Księżyc znów wyszedł zza przeciągających chmur. Zobaczył jak się z tym „bubkiem” całuje. Dosłyszał tylko jak mówiła czule:
– Andrzej, daj spokój !
Krzysztof „Ryszard”
Nowy Sącz