„Droga Redakcjo! Smutny to reportaż, ale zwiedzanie obozu Stutthof (obecnie Sztutowo) mocno mną wstrząsnęło”.
Tu mordowano ludzi
W Sztutowie byłem już raz w 1963 r. Dużo się tu zmieniło. Obok wlotu uliczki, prowadzącej do bramy obozu. widać dużą kamienną tablicę, która ma charakter pomnika. Na niej jedno słowo: Stutthof. Obok przebiegają tory, którymi wieziono ludzi ku śmierci. Idąc uliczką przechodzę koło willi komendanta obozu, dalej już tylko druty kolczaste, budki wartownicze i teren właściwego obozu. Trudno opisywać rozmieszczenie poszczególnych baraków, budynków dla więźniów i dla „nadludzi”. Baraki, których tylko kilka ocalało z zawieruchy wojennej, zioną smutkiem i pustką. Znajdują się w nich prycze, na których spali więźniowie: 3–4 na jednym łóżku… W jednej izbie o wymiarach mniej więcej 5 × 10 m „mieszkało” 150–200 osób. Wstrząsającym dowodem tragedii sprzed przeszło 20 lat są napisy wyryte na drewnianych bokach łóżek. Czytam nazwiska, imiona, daty – przy wielu nazwiskach „zginął za Polskę”. Barak posiadał umywalnię, małą izbę w której znajdowało się 5 umywalek. Tablica lakonicznie informuje że w ciągu 12 minut musiało się tu umyć 800 kobiet. Przy jednej ścianie umywalni jest koryto – też służyło do mycia – i w tym korycie – wg relacji przewodnika (b. więźnia obozu w Sztutowie) kapo Kozłowski dusił więźniów w gorącej wodzie. Później wyrokiem sądu powieszono go w Gdańsku w 1946 r. Nawet laboratorium służyło do mordowania ludzi… zastrzykami i „doświadczeniami dla wiedzy”.
Ze ściśniętym sercem skierowałem się do krematorium. którego wysoki komin góruje nad obozem. Obok szary niepozorny budynek – komora gazowa. Wewnątrz w mrocznej salce stoją puste puszki – Cyklon B. Tym strasznym środkiem uśmiercano tysiące ludzi. W krematorium na środku sali znajdują się 3 piece krematoryjne. Tu spalono 65 tysięcy ludzi. Zdaje mi się, że czuję jeszcze gryzący zapach dymu. A może mi się nie zdaje?
Ze zwieszoną głową idę naprzód – w dalszych salach krematorium oglądam gabloty z ubiorami więźniów, ich listy, fotografie. Szczególnie wstrząsający jest list 16-letniej dziewczynki do ojca. Pełen smutku, rezygnacji, tęsknoty… a przecież stała już u progu śmierci.
„Chciałabym tylko umrzeć – pisała – albo wrócić do Ciebie, Tatuśku…”
Kończę zwiedzanie i robiąc zdjęcie wychodzę za bramę na uliczkę prowadzącą do autobusu. Zielono na świecie i cicho. Tylko drobne krople deszczu spadają na ziemię. Postanawiam w mojej szkole zrobić fotogazetkę obrazującą drogę męczeństwa Polaków w obozach koncentracyjnych.
Marek Ordyłowski