Czy o to chodzi?
Rubryka „Sztandaru Młodych” — „Muzyka niepoważna” dostarczyła mi materiału w sprawie, o której Już kiedyś chciałem pisać. Najpierw przytoczę notatkę z tej rubryki: „Jeden z naszych najaktywniejszych Fan Klubów — Pop Music Fan Club podzielił się z nami niezmiernie interesującymi uwagami z pracy Klubu, które mogą być ciekawe także dla socjologa... Najwięcej listów (52 proc.) to prośby o fotografie „Czerwonych Gitar”. Najrozsądniejsze listy piszą wojskowi. Najgłupsze – zakochane w Sewerynie Krajewskim... itd.”.
Lubię muzykę rytmiczną. Mam swoich ulubionych piosenkarzy czy piosenkarki, podobają mi się te lub inne piosenki, które ci „ulubieni” śpiewają. Jednak w odbiorze utworu kieruję się walorami głosu wykonawcy, jakością strony muzycznej i tekstu. Dlatego nie mogę zrozumieć tych dziewcząt (z podobnymi głosami u chłopców nigdy się nie spotkałem), które bardzo często mówią: „Niemen to najlepszy piosenkarz, bo się tak modnie ubiera...” „Co?! Woźniak? – on się nie umie zachować na estradzie, śpiewa tak sztywno”. „Demarczyk mi się nie podoba, bo nie jest piosenkarką młodzieżową”. – Zupełne absurdy. (Mnie się Niemen również podoba., ale głównie dlatego, że śpiewa bardzo odrębnie, jest piosenkarzem o dużej skali głosowej). Potem taki odbiorca muzyki big-beatowej idzie na koncert, robi hałas, piszczy przeraźliwie, śmieje się podczas piosenek zaangażowanych, a w najlepszym wypadku bije brawo – akurat w środku wykonywanego utworu. Doskonale jest poinformowany o kolorze oczu na przykład S. Adamo, o numerze rejestracyjnym jego samochodu, ale niewiele wie o pochodzeniu big-beatu, o jego źródle muzycznym. Czy aby na pewno o to chodzi?
Krzysztof Maciąg
Członek KMA